Będąc licealistką, zafascynowaną nie tylko fizyką, ale także innymi atrakcjami, związanymi z samymi lekcjami, chłonęłam wiele pojęć, które, zdaje się, nie znalazły swojego stałego miejsca w mojej głowie. Poza jednym- RÓWNOWAGĄ. Kiedyś wykułam i wiem, że ciało pozostaje w miejscu, gdy nie oddziałuje na nie żadna siła lub działające siły się równoważą, mówi jedna z zasad dynamiki Newtona. Później mityczna RÓWNOWAGA pojawiła się jeszcze raz w moim życiu w postaci homeostazy, którą ma utrzymywać mój organizm po przyjmowaniu ogromnej ilości chemii, w co nie do końca zresztą wierzyłam, ale póki co działa. Polecono mi iść i żyć, przejmować się jak najmniej.
I tak oto jestem.
Nie dąże do doskonałości. Bo doskonała nigdy już chyba nie będę.
Nie dąże też do niedoskonałości. Nie oszukujmy się, większość kobiet lubi jednak robić coś idealnie- jedne robią paznokcie, inne nos, ja nie lubię bałaganu, a mieszkanie musi być zawsze posprzątane.
Chcę znaleźć środek, w którym będę czuła się dobrze. Sama ze sobą, z innymi ludźmi